sobota, 26 grudnia 2009

By żyło się lepiej!



K
ochani!:)

Święta dobiegają powoli końca,
Nowy Rok czeka tuż za rogiem,
znowu coś się zaczyna a coś kończy.


Dlatego chciałabym złożyć Wam wszystkim i sobie samej noworoczne życzenia:)

Życzę nam, aby każdy z nas czuł całym sercem, że nie jest tu przypadkowo, że każdy z nas ma tu wiele do zrobienia, że jest potrzebny, że daje szczęście innym ludziom.

Ż
yczę nam wiary w to, że wszystko w życiu ma jakiś cel, nawet jeśli na początku go nie widzimy.

Życzę nam, abyśmy głęboko wierzyli , że każdy z nas może tworzyć rzeczywistość wokół siebie i byśmy tą rzeczywistość nieustannie pragnęli ulepszać.

N
ie bójmy się być wyrozumiali! Nie bójmy się zmieniać świata na lepszy! Nie bójmy się doświadczać dobra, doceniajmy to co jest nam dane, doceniajmy bardziej ludzi którzy są z nami na co dzień i pomyślmy ciepło o tych, którzy gdzieś tam w oddali przewijają się przez nasze życie..

Cieszmy się tym co mamy bo przecież "mogło nie być nic, a jest to wszystko.."!!!(G.Turnau) Cieszmy się każdym przejawem dobra danym od drugiego człowieka i sami dbajmy o dobroć w nas samych. Cieszmy się życiem! Cieszmy się każdą chwilą! Nikt nie będzie żyć wiecznie...


Życzę wszystkim, aby do każdego przyszły chwile wewnętrznej refleksji nad tym co w jego życiu jest naprawdę najważniejsze i najpiękniejsze...

Życzę nam, również więcej spokoju, choć to megatrudne w dzisiejszych czasach.. abyśmy nie zginęli w tym szalonym kołowrocie różnych tzw. ważnych spraw, pośpiechu, braku czasu bo są chwile, kiedy nagle może się okazać, że o czymś naprawdę ważnym zapomnieliśmy, w całym tym chaosie coś wyleciało nam z plecaka, czasem można po to wrócić, ale bywa że jest już za późno..

Dlatego żyjmy bardziej świadomie! Nie koncentrujmy się tylko na rzeczach przyziemnych, materialnych, one też są ważne, tak! Ale nie zapominajmy że oprócz ciała mamy jeszcze DUSZĘ! O nią też trzeba dbać, rozwijać, rozpieszczać, pielęgnować i doczłowieczać, czasem nawet o nią walczyć. Nie zachowujmy się jak bezmyślne maszyny, starajmy się z całych sił być lepszymi ludźmi i pracujmy nad tym już teraz, póki jest jeszcze czas..



Dawajmy radość, przyjmujmy dobro, dbajmy o to co nas otacza!:)
By życie sięgnęło nowego wymiaru, nabrało zupełnie nowego smaku i przemijanie również..!


A TU COŚ NA DOBRE ROZPOCZĘCIE :D :

ULEPSZANIE LEPIEJ ZACZNIJMY OD SAMYCH SIEBIE!!!:P


środa, 14 października 2009

Z rozważań jesiennych.. o jesieni

I nadeszła...szara, zimna jesień, która każe nam się ubierać w ciepłe płaszcze, kolorowe szale, oswajać parasole... miasto przez większość dni oddycha mgłą, a szyby ociekają strugami deszczu, lub na zmianę zabielają się pierwszym śnieżnym pyłem.


A
życie toczy się dalej, choć jakby wolniej..

Nie lubię jesieni- to moje pierwsze wrażenia i pewnie nie tylko moje na widok pluchy i na myśl o oddalającym się lecie.

Ale czy ten smutny obraz, naprawdę taki właśnie jest? A może w ten właśnie sposób natura odkrywa przed nami swoje zakamarki, wyjawia nam swoje sekrety... może wystarczy spojrzeć na nią z innej perspektywy aby się nią prawdziwie zachwycić!

Jesień to czas odkrywania ukrytego piękna..
czas zadumy, kontemplacji,
to czas na uspokojenie..
czas lepszego rozumienia sztuki, nauki i poezji.


Czy ten senny świat za mgłą nie zdaje się wprowadzać w świat baśni..?

Rzeczy nie są takimi jakimi się wydają, mają głębszy przekaz, sens..
przedmioty ożywają a zamglone ulice miasta zapraszają do wejścia w nieznaną krainę..
są obietnicą nowych głębszych przeżyć...

Mgła dodaje mistycyzmu..tworzy coś na kształt srebrzysto-mlecznej poświaty..
krawędzie obrazów są zamazane, przez co uwalniają wyobraźnię...
pozwalają na różną interpretację... sami domalowujemy tło..
stajemy się malarzami rzeczywistości...

Jesień..jest przykładem tego, że prawdziwe piękno znajduje się głęboko wewnątrz, trzeba je odkryć, poszukiwać,
nie karmić się tym co najprostsze,
nie wystarczy tylko wyciągnąć dłoni, żeby je przechwycić..

Jesień zachęca do myślenia, ukazuje przedmioty w innym świetle,
to czas melancholii.. zewnętrznego chłodu,
czas poszukiwania ciepła...
ludzie spacerują otuleni sobą, ciepłymi tkaninami,
ulice parków otulają się liśćmi..
a myśli rozgrzewa miłość i gorąca czekolada..

Jesień to odrodzenie duszy,
ożywienie rzeczy martwych..
człowieczeństwa, uduchowienia...
czas większej pokory...
przypomnienie, że to my należymy do natury a nie ona do nas...

czas inspiracji..
obietnica przyszłej wiosny...
ach...






piątek, 15 maja 2009

Medytacja


Mam dość chaosu goszczącego nieustannie w mojej głowie, dość przejmowania się bzdurami i nadwrażliwości na treści telewizyjnego kaznodziei. Wreszcie nastąpiły we mnie jakieś rozsądne przemyślenia i doszłam do wniosku, że ostatnimi czasy sama nieźle się odczłowieczyłam.


Najbardziej mnie męczy:

- urojony brak czasu (na włoski, na czytanie książek, na rozwijanie zainteresowań, własnych pasji a nawet na samą relaksację!) co gorsza czuję, że mam ochotę na to wszystko ale rezygnuję z tego na rzecz zazwyczaj nauki na sesję, bo ciągle czuję presję, że zostało już tak mało czasu (tylko kiedyś jakoś byłam w stanie połączyć codzienny pobyt w szkole, zadania domowe, naukę na nie kończące się kartkówki i sprawdziany plus WSZYSTKO co wyżej wymieniłam..)

- ciągła presja że potrzebuję kasy, raz - na spłatę najbliższego semestru a dwa na własne konto które pasowałoby wreszcie zacząć uprawiać tylko jak zwykle pewnie na to już nie starczy i ogólnie ta pogoń za pieniędzmi których nie ma i samo to, że w tej kwestii na marudzenie stać mnie zawsze (samą mnie ono męczy)

- i coś co chyba najbardziej mnie zaniepokoiło, ostatnio coraz bardziej emocjonalnie wpływają na mnie bodźce wysyłane z telewizji w postaci programów dokumentalnych takich jak np. W11.. oglądałam bo było wciągające, ale postanowiłam przestać przynajmniej chwilowo (serio), czasem mam wrażenie, że przejmuję się niektórymi historiami bardziej niż sami zainteresowani. Ten program wpływa negatywnie na mój humor, na myśli, bardzo się przejmuję niektórymi odcinkami, zdarza mi się nawet myśleć o nich jeszcze następnego dnia, a to już chyba gruba przesada, tak mi się przynajmniej wydaje (jeszcze parę miesięcy temu tak nie było)

Czuję, że się zaniedbałam duchowo, nie chce mi się robić sesji relaksacyjnych, wyciszać umysłu, mówię o takim prawdziwym relaksie, dogłębnym (nie o przyjemnościach jak np. picie kawy czy słuchanie muzyki, co zresztą uwielbiam) ale to wszystko nie daje pełnej relaksacji, pełnego ukojenia dla duszy gdy brakuje wyciszenia, przystopowania.. ba! UMIEJĘTNOŚCI wyciszenia się, nie tylko chęci, ale też mobilizacji do działania w tym kierunku, do przywrócenia tej umiejętności, która kiedyś była dla mnie oczywista i naturalna..


Teraz chcę znowu nauczyć się patrzeć z większym dystansem na życie, zadbać o jasność umysłu aby dostrzegać różne perspektywy i pola widzenia, poczuć wreszcie wewnętrzny spokój harmonię za którą tak tęsknię, uporządkować rozwiane myśli, ostudzić niepotrzebne nerwy,

przygładzić emocje, może zacznę pisać wiersze..;) a przede wszystkim zaczynam medytować (tzn. na początku zmuszać się do medytacji i wmawiać sobie, że mam na nią czas hehe..;P) ale wiem, że warto, bo to sprawdzona metoda (sprawdzona przez psychologów, zakonników i mnie;P;P;P) Oderwać się czasem od jakiegokolwiek myślenia(czy to złego czy dobrego) po to aby później móc lepiej zagłębić się w piękno tego świata i nie tylko..:)


Jeśli ktoś dotrwał do końca tego elaboratu to gratuluję siły woli i cierpliwości;D



Moje ostatnie hasło przewodnie to: IDĄ DOBRE CZASY!
(z dopiskiem: miejmy nadzieję ;P;P;D)